patria
Piątek, 24 lipca 2009
· Komentarze(0)
Kategoria 7 plus
Ustawiłem się z chłopakami z bikeforum: Yazoorem i Miciem. Początkowo mieliśmy jechać wcześniej, ale poranna burza trochę postraszyła i przełożyliśmy start na 12:00.
Pogoda dopisała, trochę wietrznie bywało momentami, ale dało się nawet jechać.
Yazoor trochę zostawał, ale czekaliśmy na niego i razem jechaliśmy przez chwilę, by potem znowu trochę odskoczyć. Schemat się raz nie sprawdził. Po dość ostrym kamienistym zjeździe w grupie zostałem tylko ja i Miciu. Wróciliśmy na górę, ale ani śladu kompana, zjechaliśmy też dróżką, która odbijała w bok, ale też nic. Jeszcze raz wróciliśmy do punktu, w którym zaczynał się zjazd, ale ani widu ani słychu. Nie bardzo wiedzieliśmy co mamy robić, aż w końcu uznaliśmy, że jedziemy dalej.
Podjazd pod Patrię, trochę potu ze mnie wycisnął, ale warto było. Na dowód, że tam dotarliśmy sporządziłem dokumentację fotograficzną.
Miciu pod krzyżem
To był dowód na to, że Miciu tam wyjechał. Dla siebie mam tylko zdjęcie roweru pod krzyżem. Ale każdy wie, że nie porzyczam nikomu swojego bika, więc tylko ja tam mogłem na nim wyjechać.
Merida u szczytu
Ślad zapisałem w 2 częściach, bo nie wiem, jak wyjść z treka, pozostawiając go pracującego w tle w mojej nokii. Musiałem wykonać ważny telefon (okazało się, że wcale nie był ważny) i musiałem wyłączyć zapis.
Pogoda dopisała, trochę wietrznie bywało momentami, ale dało się nawet jechać.
Yazoor trochę zostawał, ale czekaliśmy na niego i razem jechaliśmy przez chwilę, by potem znowu trochę odskoczyć. Schemat się raz nie sprawdził. Po dość ostrym kamienistym zjeździe w grupie zostałem tylko ja i Miciu. Wróciliśmy na górę, ale ani śladu kompana, zjechaliśmy też dróżką, która odbijała w bok, ale też nic. Jeszcze raz wróciliśmy do punktu, w którym zaczynał się zjazd, ale ani widu ani słychu. Nie bardzo wiedzieliśmy co mamy robić, aż w końcu uznaliśmy, że jedziemy dalej.
Podjazd pod Patrię, trochę potu ze mnie wycisnął, ale warto było. Na dowód, że tam dotarliśmy sporządziłem dokumentację fotograficzną.
Miciu pod krzyżem
To był dowód na to, że Miciu tam wyjechał. Dla siebie mam tylko zdjęcie roweru pod krzyżem. Ale każdy wie, że nie porzyczam nikomu swojego bika, więc tylko ja tam mogłem na nim wyjechać.
Merida u szczytu
Ślad zapisałem w 2 częściach, bo nie wiem, jak wyjść z treka, pozostawiając go pracującego w tle w mojej nokii. Musiałem wykonać ważny telefon (okazało się, że wcale nie był ważny) i musiałem wyłączyć zapis.