Z rana mały trening, najpierw do Niechobrza. Powrót do akademika, ale że był niedosyt to jeszcze na Magdalenkę. I na koniec mnia baba za kierownicą zdenerwowała, bo zapipczała na mnie na pasach, jak miałem zielone. Ehh.
Rano ze sceny na plantach z ekipą rowery.rzeszów. W sumie pięciu chłopa. Trasa, jak to było planowane "lajcik". Potem jeszcze troche po mieście z koleżanką, bo Borek wyniósł 30km, co było troche mało pedałowania dla mnie jak na sobote:) I filmik jeszcze. Ja niestety nieujęty, choć 2 razy widać moje koło i nogę;P
Najpierw z rańca do Lidla po kask dla siostry, bo sobie na urodziny zażyczyła. Tam też spotkałem już wychodzacego ze sklepu Petroslava, który też dał się ponieść gorączce rowerowych zakupów. A potem, ze już od rana na rowerze byłem postanowiłem wybrać się troche dalej i tak mi poszło przez Racławówkę, Boguchwałę, kładkę, Przylasek i trochę jeszcze po plantach.
Rozjazd po wczorajszym. Nogi nawet nie bolały, bardziej siedzisko. Po średniej można się domyślić, że albo jechałem z dziewczynami albo pod pionową góre. Jeździłem po plantach.
Pierwsza część trasy z wiatrem w twarz. Żeby nie jechać ciągle głównymi urozmaiciliśmy sobie drogę dwoma podjazdami, co dobrze widać na śladzie. Dojechaliśmy do Stępiny, gdzie jest ciekawy schron kolejowy. Potem mchcieliśmy wjechać na górę Chełm. Ale się nie udało. Nie udało się wjechać tylko musieliśmy się tam wysoindrać z rowerami na plecach, śnieg 10cm powyżej kostki skutecznie uniemożliwiał poruszanie się w inny sposób. Powrót już tylko głównymi drogami. Wiatr w plecy, choć już trochę słabszy. Pod koniec miałem już małe kryzysy. Jednak jeszcze forma nie ta. Więcej opisu i zdjęć u kompanów wyprawy Petroslava i Kundella.
Najpierw mieliśmy o 10 wyruszyć, ale deszcz nas zniechęcił. Potem siedziałem w akademiku i mi się nudziło, byłem już od rana nastawiony na rowerowanie to się zdecydowałem wyruszyć w samotną wyprawę. Deszcz dalej padał, ale strasznie nie zmokłem. Pod koniec tej krótkiej wyprawy buty już miałem całkiem przemoknięte, ale to pewnie dlatego, że odezwało się we mnie dziecko i musiałem wjechać w każdą kałużę:) Trasa asfaltem do Budziwoja i nazad.