Naoglądałem się Tour de France i nie mogłem się powstrzymać przed osiodłaniem Speca. Co prawda już przy zmienianiu opony, bo stara trochę łysa była, a detonator już czekał, nabawiłem się krwistej kontuzji. Łyżka wyskoczyła mi w pewnym momencie i nadziałem się na paznokieć kciuka drugiej ręki. Skutek taki, że paznokieć w 1/3 stracił kontakt z palcem, a wskazujący drugiej ręki zakrwawił mi pół roweru. No nic. Pierwsze przekręcenie korbą i przypomnienie sobie tego uczucia. Lekkość wprowadzenia roweru w ruch jest fantastyczna. Zrobiłem krótki odcinek, ale wytelepało mnie porządnie. Mało jeżdzę na szosie, ale na swoje usprawiedliwienie załączam poniżej zdjęcie dwóch znaków z najbliższej okolicy. Mam plan zabrać ten rower do Rzeszowa. ?
Pojechałem o 10 pod scenę na plantach, ale nikt nie dojechał to pojechałem sam. Prognozy nie dawały mi za wiele czasu, wieć daleko się nie zapuszczałem. Niechobrz. Zaczęło kropić 0,5km przed domem, także wróciłem suchy (nie licząc potu).
Zjeżdzam rano do Komańczy, jadę pod PTTK, tam już czeka Miciu samochodem, który ma nas uratować przed powrotem w deszczu. Przez chwilę myślimy jeszcze o jakiejś małej trasie po okolicy, ale ostatecznie pakujemy rowery na dach i wracamy do Rzeszowa. Po drodze zahaczamy o ruiny klasztoru w Zagórzu. Ja jeszcze robię mały rozjazd nad Wisłokiem.
Wczoraj się z chłopakami umawialiśmy na rower o 10, ale musiałem o 12 coś załatwić, więc nie mogłem z nimi jechać. Nie wiem, czy coś i tak z tego wyszło, a Rafała potem minąłem na powstanców koło Mc. Na koniec chwilkę nad Wisłokiem.
Chciałem znaleźć jakąś inną drogę do pracy niż przez Warszawską, ale się nie udało. W zasadzie to szukałem tej drogi, żeby rano autem korki omijać, ale asfaltu żadnego nie znalazłem, a polne drogi są przecięte przez budowaną autostradę, więc nawet rowerem się nie da inaczej jechać, niż główną drogą. Początek jazdy z Asią i Kundello, bo ich spotkałem przy Staroniwie, jak jechali do serwisu.
Taki rozjazd, Racławówka -> Boguchwała. Zjazd na rozsypującą się kładki i standardowo jeszcze wzdłuż Wisłoka rozjeździk. Dałbym ślad, ale już nie mam cierpliwości do mojego telefonu, bo ciągle mi gubi sygnał z GPSa.
Koło z angielskiego napisane to koło 14 można było wyskoczyć na rower. Miał być dłuższy wyjazd, ale zaczęły się zbierać ciemne chmury to bałem się dalej wypuszczać i zrobił się tylko taki rozjazd trochę po mieście trochę wzdłuż Wisłoka.