Jazda z monitorem pracy serca firmy Donnay, obok Polara najlepszego producenta pulsometrów:D Chciałem sprawdzić HR Maksa, ale mi się nie chciało aż tak męczyć. Doszedłem do 197 i czułem jeszcze rezerwę, ale nie potrafiłem się zmobilizować do dalszego wysiłku, a dodatkowo się jeszcze osmarkałem po twarzy, kiedy z naprzeciwka przejeżdzały jakieś dziewoje, co zadziałało bardzo demotywująco.
Do Siedlisk i potem żółtym szlakiem do Przylasku. Tam chwila odpoczynku i do Rzeszowa przez Budziwój. Boiling, dlatego nie zdecydowałem sie na dłuższy wyjazd, tymbardziej, że jechałem w południe, co nie było zbyt rozsądne. Dodatkowo trochę zaczęło wiać, co oznaczało dobrą okazję do popuszczania latawca po kilku ostatnich bezwietrznych dniach.
Słocina i suma wcześniejszych jazd po mieście, których mi się nie chciało pojedyńczo wpisywać. Nieszczęścia chodzą parami albo jeszcze większymi zorganizowanymi grupami. Nie dość, że coś mi trzeszczy w biku to jeszcze kapcia w lesie złapałem i przy zmianie dętki zostałem dotkliwie pogryziony przez komary, na dodatek podarły mi się rekawiczki - obie w tym samym czasie, w tym samym miejscu (w tym samym miejscu pusciły szwy) <smutny>
Mały niedzielny rozruch. Asfaltem na Magdalenkę. Tam chwilę mi zbawiło, bo było dużo krzaków z czarnymi porzeczkami. Nigdy ich za bardzo nie lubiłem dopóki nie odkryłem tajemnicy ich jedzenia. Trzeba jeść garściami wtedy lepiej smakują niż pojedyńczo. Posiliwszy się zjechałem do Słociny trochę lasem, trochę asfaltem i już tylko powrót do akademika. A co mi nie daje spokoju to jakieś dziwne skrzypienie i czasem strzelanie w rowerze. Jeszcze dokładnie nie zlokalizowałem źródła tego dźwięku, ale obawiam się, że to okolice suportu. Wykluczyłem sztycę i jarzemka siodła, bo na stojąco też hałasuje. Zgodnie ze starym porzekadłem: póki jeździ to się nie martwimy.
Przylasek, edycja n. Zwykłe pedałowanie, w zasadzie tam i z porotem, bez żadnych ekscesów. Jeżdząc samemu mam z reguły mptrójkę i słuchawki na uszach, więc nie mogłem usłyszeć wcześniej pomróków mojego roweru. Ale doszło do mnie nieprzyjemne klikanie w suporcie. Trzeba będzie tam zaglądnąć zgodnie z zasadą, że lepiej zapobiegać niż leczyć.