Wpisy archiwalne w kategorii

krótki wypad

Dystans całkowity:2344.18 km (w terenie 250.50 km; 10.69%)
Czas w ruchu:124:32
Średnia prędkość:18.82 km/h
Maksymalna prędkość:69.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:197 (95 %)
Maks. tętno średnie:143 (69 %)
Suma kalorii:1742 kcal
Liczba aktywności:85
Średnio na aktywność:27.58 km i 1h 27m
Więcej statystyk

załęże

Niedziela, 28 czerwca 2009 · Komentarze(0)
Kategoria krótki wypad, sam
Słońce świeci, nie ma co marnować czasu, więc mały wypadzik. Dojechałem na Załęże i następnie żółtym szlakiem do momentu, kiedy napotkałem wielkie bagno, które było tak rozległe, że nie dało się go ominąć. Zarządziłem odwrót i jeszcze trochę pojeździłem ul.Potockiego i wróciłem do akademika zaglądając jeszcze nad żwirownię.
Co zauważyłem już ostatnio, kiedy byłem na Magdalence, szlaki są oznakowane na nowo, także jest o wiele łatwiej znaleźć własciwą drogę.
Mały rozjazd się przydał, bo za parę dni znowu jadę do domu porobić kilka fajnych trasek, w tym zaliczyć Chryszczatą.

boguchwała

Piątek, 19 czerwca 2009 · Komentarze(0)
Kategoria krótki wypad, sam
Któryś już raz tą trasą. Dużym łukiem do Boguchwały, a potem nad Wisłok i Budziwojem z powrotem do Rzeszowa.
Ślad zapisany w GPSies.

magdalenka

Czwartek, 18 czerwca 2009 · Komentarze(1)
Kategoria sam, krótki wypad
Wycieczka po śladzie gps na Magdalenkę. Najpierw asfaltem pod górę a z powrotem czerwonym szlakiem. W lesie jeszcze troche błota, co czasem utrudniało jazdę, a czasem pozwalało na efektowny drift.
Na koniec rozjazd wzdłuż Wisłoka.


Kościół na Magdalence

jasiel

Piątek, 12 czerwca 2009 · Komentarze(1)
Asfaltem do Moszczańca i stamtąd szutrem na Jasiel.
Ta część przeprawy bez większych przygód.


Biwak na Jasielu


Pomnik poległych w walkach z UPA i ja

Po odpoczynku wbijam się w las. Długi podjazd. Błoto wymieszane z liśćmi uprzykrza mi życie, strasznie się ślizgam, ale powoli pnę się w górę. Dojeżdzam do granicy i czerwonym szlakiem wzdłuż niej jadę aż do wieży na wysokości 844m.


Paseky 844


Statna triangulacia


Kawałek wieży i rower

Spod granicy ciągły błotnisty zjazd, z powalonymi drzewami na szlaku, musiałem zsiadać z roweru i przenosić go ponad klocami. Zjazd bardzo fajny. Różnica wysokości ponad 340m. 886 w najwyższym punkcie do 540 przy asfalcie. Zjazd od granicy udało mi się zapisać.


Nie mogłem rozwinąć zawrotnych prędkości przez, jak już wspomniałem błoto i drzewa, dodatkowo droga, na której dawniej można było nieźle pomykać zmieniła się w wyżłobiony spływ dla wody.


Szybko już się nie da

kamień

Czwartek, 11 czerwca 2009 · Komentarze(1)
Pogoda w czwartek nie była zbyt pewna i długo się nie mogłem zebrać na wyprawę. Ale około 14 udało się zmobilizować i wyciągnąć rower z domu.
Około 1,5km szutrm i dotarłem do granicy lasu, gdzie spotykam się z czerwonym szlakiem. Chwilowa walka z modułem gps, ale nie ardzo potrafię sobie poradzić, ruszam w drogę. W lesie trochę błota, ale w miarę szybko udaje się dotrzeć do Kamienia.


Kamień-taka duża skała stercząca z ziemii


To jest wysoko


Więcej kamieni

Jeszcze chwilę się pobawiłem gpsem, ale moja mapa okazała się do kitu. Tak była skalibrowana, że jak siedziałem na Kamieniu to pokazywała mi, że jestem na Wisłoku kilka kilometrów dalej.

Potem dalej szlakiem w stronę Karlikowa. Po wyjechaniu z lasu i zjeździe polną drogą szlak odbija w górę po wysokiej trawie. Góra spora, a po wysokiej trawie to trochę męczarnia się spindrać, więc mózg wysyła impuls do nóg, żeby kręciły. Mózg podjął dobrą decyzję, a nogi słusznie nie oponowały, bo kawałek dalej była wyjeżdzona w trawie droga przez ciągnik. Kawałek podjechałem, ale resztę musiałem prowadzić rower. Ledwo udało mi się wyjść te kilkaset metrów, momentami na liczniku miałem prędkość 0,0km/h pomimo ciągłego ruchu w górę. To podejście mi trochę wpłynęło na średnią, która i tak była mocno rekreacyjna.


Po podejściu

Na zdjęciu widok na wyciąg, wyciągu za bardzo nie widać, rozmiarów góry też na zdjęciu się nie udało za bardzo ująć.
Oto nadciągają cumulusy. Postanawiam więc skrócić wycieczkę i zjechać żółtym szlakiem do Wisłoka. Niestety nie pierwszy już raz nie mogę odnaleźć tego żółtego szlaku. Ten sam problem miałem w zeszłym roku. Wszystkie szlaki w okolicy są świetnie oznakowane. Można szybko mknąć na rowerze i co chwilę widzi się znaczek, a tego żółtego akurat gdzieś wcięło. Chwilę się pokręciłem, zjadłem powerbara i oceniłem niebo, nie pozostało mi jednak nic innego jak kierować się w stronę burzy.


Tam je burza

Przyjemna traska dalej czerwonym, aż do Bukowicy, gdzie wjechałem na szutrowy trakt i wróciłem do Wisłoka, skąd asfaltem do Czystogarbu. Jeszcze zaczęło kropić, ale się sprężyłem i udało mi się uciec przed deszczem, dopiero jak wszedłem do domu to się bardziej rozpadało.

czerwony i niebieski szlak rowerowy

Niedziela, 24 maja 2009 · Komentarze(1)
Niedzielna wycieczka. Bezwysiłkowe pedałowanie szlakami rowerowymi.
Chyba ostatnia wycieczka przed juwenaliami. Zaraz po zsiadce z rowera i pójściu pod prysznic 2 piwa na szybkiego z rury, a potem jeszcze 5 na spokojnie. Efekt dobry, ale na juwenaliach będę szukał raczej innego wspomagania upojenia niż wcześniejsze pedałowanie.

I kiedy wydawało mi się, że prowadzę najbardziej bezstresowe życie we wszechświecie znalazłem siwego włosa na głowie. Może przejąłem się wtorkowym serwisowaniem amora. A może to przez mojego kompa - najbardziej zmuloną maszynę w Środkowo-Wschodniej Zjednoczonej Europie. Bo uczelnią to się raczej nie przejmuję.

rzeszów-słocina-malawa-rzeszów

Wtorek, 5 maja 2009 · Komentarze(0)
Kategoria sam, krótki wypad
Rozprostowanie kości.
Ze Słociny do lasu i potem żółtym szlakiem. Bardzo fajne zjazdy po lesie w drodze do Malawy, co prawda myślałem, że jadę w drugą stronę tym szlakiem do Tyczyna, ale się nie zmartwiłem pomyłką, bo bardzo fajnie się zjeżdzało w dół.

Jazda z pulsometrem, byłem ciekawy osiągów. Mam nadzieję, że mój semi-profesjonalny pulsometr Donnay w miarę dobrze mierzy.

wzdłuż wisłoka

Piątek, 1 maja 2009 · Komentarze(1)
Kategoria sam, krótki wypad
Przejażdzka z Moniką. Tempo kobiece (kobiet, które nie startują w zawodach XC), Monika pewnie to przeczyta więc powiedzmy, że tempo było dobre, a średnia prędkość powinna pojaśnić, co miałem na myśli używając dyplomatycznego słowa "dobre".
W sumie dobrze działający na zmęczone mięsnie rozjazd wzdłuż Wisłoka do kładki i powrót przez Lisią Górę.
Diabeł mnie namówił, żebym lepiej ustawił całkiem dobrze ustawiony zacisk tylnego hampla. Tak ustawiłem, że przez całą wycieczkę mi tarcza dzwoniła. Popuszczałem i dociskałem śruby z 5 razy i, co mnie nie zaskoczyło, nie pomogło.
Na osłodę wygrałem Big Milka.

znowu boguchwała kładka

Wtorek, 28 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria krótki wypad
Jak już kiedyś do Boguchwały okrężną drogą asfaltową, a potem w kierunku kładki. Przejechaliśmy przez kładkę i polną drogą skierowaliśmy się w stronę zabudowań. Żeby nie jechać z powrotem asfaltem postanowiliśmy pojechać wzdłuż wschodniej strony Wisłoka. W zasadzie większość trasy udało się przejechać zgodnie z zamierzeniami, czasem musieliśmy tylko odbijać od brzegu, z uwagi na haszcze, dzikie wysypiska itp. Raz nie chciało nam się wrócić 200 metrów do drogi to przedzieraliśmy się po pokrzywach, krzakach i skarpie. Na koniec jeszcze Mirek za bardzo zbliżył się do mojego tylnego koła i nie zauważył kolein co zaowocowało pozycją poziomą.